• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Ktosiu, strona 9


< 1 2 ... 8 9 10 11 12 ... 38 39 >

po weekendzie

Weekend dość fajny. Obserwowałam jak czasem kwitnie nasze małżeństwo. Hmm... Może to było delikatne poczucie winy... za te nieodzyskane pieniądze... ale było super :) Jakaś nic zrozumienia, niby jakieś zgrzyty małe, ale szybko zażegnane... Kupiliśmy w końcu obraz nad kanapę, wyszłam na moment po Vanish do dywanów- wracam a już powieszony i słowa Ktosia- Tu jest mój dom- w góry mnie już w ogóle nie ciągnie.

Trochę powspominaliśmy krytyczne chwile naszego związku. I zrobiło się tak jakoś ciepło. Z reszta totalnie się rozpieszczaliśmy- pizza z małżami i krewetkami z ogromem sera i oliwek, czerwone wino, szynka dojrz

ewająca, świece, olejki aromatyczne... Miło było :) A pizzę z robakami to zjedli po kawałku i Filip i Jakub- byliśmy w szoku. My z Filipem wyrywaliśmy małże z sera, a Jakub machał tylko nóżką- spoglądał na pizzę i gryzł jeden za drugim kawałkiem...

Niby odpoczęłam, ale jakoś nie mam siły na ten tydzień ;) Chciałabym już piątek... 

P.s. W kościele wylosowaliśmy dziecko z ubogiej rodziny- dziewczynkę (pierwszy los padł na chłopca, ale w kopercie podejrzałam i zamieniłam szybko :] ). Teraz mam problem co takiemu "obcemu" dziecku kupić. Nie wiem jak bardzo to uboga rodzina- Bo jak bardzo to bym udeżyła w przybory szkolne- słodycze, jakąś czapkę- szalik- a jeśli nie aż tak uboga to może jakaś zabawka... Dziewczynka chodzi do 2 kl szkoły podstawowej... Hmm...

z okna

pod ostrzałem ;)

pierwszy śnieg

Ostatnio napadło mnie na robienie rogalików :)

rogaliki

Rogaliki krucho- drożdżowe proste

1 kg mąki, 1 margaryna Kasia, pół szkl cukru, pół szkl śmietany, 2 jaja, 100 g drożdży (kostka), szczypta soli- to wszystko zagniatamy bez zaczynu- drożdże po prostu kruszymy... Od razu ciasto wałkujemy na ok 0.5 cm, przykrywką koło, potem koło na 8 części dzielimy- w trójkąt twarda marmolada, zawijamy, formujemy.... jak mamy całą blachę to rozbełtać 1 jajo- smarować rogaliki pędzelkiem i sypać cukrem, piec ok 20 minut w 180 stopniach jak termoobieg to 150-160 stopni, warto, żeby rogaliki chwilę wyrosły na blasze chociaż z 10-15 minut :)

24 listopada 2008   Komentarze (8)
Ktosiu   inne   mniam mniam  

mąż mi się zepsuł

Idziemy dziś do lekarza- Jakub gile, Filip bilans 6 latka, w starej przychodni dostałam kartkę, ale że akurat po 6 urodzinach Filip miał zapalenie płuca to 3 tyg świat się kręcił wokół tego, potem jakoś nie było po drodze do przychodni a lekarz na kontroli nie był pediatrą... zmieniliśmy przychodnię i w zasadzie zapomniałam i nie wiedziałam, że to istotne- teraz pielęgniarka szkolna chce bilans... No to idziemy :)

Potem jeszcze do banku muszę wstąpić bo mój mąż to ma gdzieś takie sprawy... dobrze, że ładna pogoda.

W ogóle miałam trudny weekend- mąż mi się zepsuł- i wszelakie próby zrobienia czegoś kończyły się negowaniem- mówię, że zakupy trzeba zrobić- kontra- chora jesteś- nie ma mięsa na obiad (odnośnie zakupów)- to się jajka sadzone zrobi- jajka sztuk 2- kontra- to Filip poleci po kefir.... Przez dwa dni pomidorówka z ryżem- jaśnie pan w niedzielę nie chciał jej jeść. Pojechanie na zakupy- hmm- nie przypominałam, bo jeśli dla niego taki problem... pomidorówka na kuchence- nie ruszył- o 17ej zgłodniał na tyle, że kupił kwiaty i przepraszał, ale za bardzo nie wiedział za co przeprasza- zaprosił na obiad ale odmówiłam... Obraził się, wziął Jakuba i poszedł w cholerę- a ja leżałam przed tv- jak wrócili zrobili sobie jajecznicę z dwóch jajek...

I pierdolę taki układ- zjebany cały weekend, bo dzieciaki pierdolca w domu dostawały, ale każdy pomysł na spędzenie czasu był zły- plac zabaw- a nie chce mu się, las, a nie bardzo no chyba że on na grzyby pójdzie, Radom- zakupy, macdonald, fantazja, spacer- e tam- przekleństwo.

A w piątek jak przyjedzie- to w lodówce będzie światło jedynie, kawa tylko rozpuszczalna (nienawidzi), niech nie liczy na ciasto domowe, do cukierni też niech se sam pójdzie, obiadu też nie robię, pierdzielę... tzn w piatek zrobię 3 porcje i zjemy wcześniej- przyjedzie głodny z pracy i będzie zapierdalał po sklepach i błagał o napisanie mu kartki, bo Osioł to z własnej nieprzymuszonej woli to jedynie Mallboro potrafi kupić... Koniec. Nie mam zamiaru robić o wszystko zadym. Szkoda mojego gardła... Nie dociera normalny sposób komunikowania się to sory, ale będzie miał chłop problem. Ja dźwigać nie będę zakupów na 3 piętro- bo nie mogę i nie chcę. A jeśli dla niego problemem jest zabranie mnie 25 km na dwugodzinne zakupy to kurwa ja tym bardziej nie będę się pierdzielić w kuchni- bo upieczenie dwóch rodzajów ciasta, dwudaniowy obiad, sałatka jakaś, zrobienie kolacji i śniadania to akurat zajmuje mi więcej czasu niż 2 -pierdzielone godziny. Z resztą raz w miesiącu potrzebuję jechać na takie lepsze zakupy a te pieprzone ciasteczka piekę co tydzień...

On oczywiście nie wie o co chodzi i ma minę jak zbity pies...

20 października 2008   Komentarze (4)
Ktosiu   narzekanie  

marudzenie i ględzenie

Piękna dziś pogoda, podobnież jutro też i koniec złotej jesieni- niestety taka prognoza mnie przeraża- potrzebuję słońca/energii... Trudny ten weekend był.

Ktosiu znowu zaczał jakies głupie gadki- no dość miałam... Jakaś śmieszna walka na słowa, a poważne tematy zbywał uśmiechem, albo głupią miną...

Mówię mu, że się zdecydowałam na aparat, że jest jakaś fajna aukcja, że dodatkowy akumulator w zasadzie za dodatkowe 40 zł a kosztuje tak średnio 100-160 zł... i mamy 5 godzin, żeby się zdecydować..

No to oczywiście a gdzie ten aparat, a jaki, a czy muszę mieć ten dodatkowy akumulator, a czemu nie chcę na AA (jak podejmowałam decyzję to nie chciał ze mną rozmawiac na ten temat bo on się nie zna), a może by pojechać do jakiegoś sklepu i zobaczyć co to jest, dowiedzieć się czegoś  ( no zwłaszcza w mediamarkt się dowiesz kurwa, gdzie się pół godziny stoi, żeby jakąś mp3 wyjęli z szafki na kluczyk a wiedza na temat sprzedawanego towaru kończy się na tym co jest wydrukowane pod ceną :])... No i urwało się na tym, że on chętnie by osobiście odebrał ten aparat (śląsk) a w zasadzie to mogę kupić ten sam zestaw bez dodatkowego akumulatora w Krakowie... To on mi odbierze i 40 zł na kurierze zaoszczędzimy...

Potem spacer, wracamy z niego, ja zła bo mi wyjął z torby kamerę i nie nagrałam dzieciaków biegających po parku krajobrazowym... On twierdzi, że kamery nie wyjął, a ja wiem na 1000 % że ją tam włożyłam, tym bardziej dowodem była zapasowa płyta której nie wyjął...  No i foch, i duszenie tematu setny raz, a wystarczyło by, żeby powiedział: nie wiem, może wyjąłem przez przypadek, myślałem o czymś innym i jakoś tak wyszło... Ale nie, łaził za mną i przypominał co chwila, że ja jej nie spakowałam :] Miłe po prostu...

W niedzielę o 20ej postanowił sobie pomacać w dziurze, stwierdził, że jeszcze kapie ( nie dziwne jak tylko silikonem posmarował zamiast kupić nowe uszczelki albo nowy odpływ)... i rozwalił to wszytsko od nowa, okazało się, że nie zakręcony silikon po prostu zasechł :) i nie ma czym tych rur jakoś sklepić :] no i stwierdzil, że NIC się nie stanie jak NIE bedziemy przez tydzien korzystać z wanny :] ekhm, tylko sory nie mamy prysznica, jedynym żródłem wody jest zlew w kuchni :] ale luuuuzzzz... Ja już w głowie szukałam hydraulika, ale oczywiście się zgodziłam pod warunkiem, że on też przez tydzień nie będzie się mył... No ale proszę państwa, on się brudzi i musi się myć... a my to chyba tylko leżymy i pachniemy :] no i zły składał znów te rury..  I znów powrócił temat tego aparatu, czy go zamówiłam, ile w sumie będzie kosztować i czy się cieszę :)

Noż kurwa cieszę się jak cholera :] Aukcja dawno się skończyła... NIE ZAMÓWIŁAŚ?... Nie! bo chcialeś sobie go macać przecież... TO SOBIE ZAMÓW... nie ma już tej aukcji... JAK TO NIE MA? TO WEŹ INNĄ.. Ale wtedy będzie 1 akumulator.... A PO CO CI DRUGI?

I tak w kółko Macieju...

Rano na do widzenia nawet na mnie nie popatrzył a co mówiąc o buziaku...

Pfff... a w Krakowie się już "naprawił" i dzwoni co chwila... cóż z tego jak jakiś niesmak pozostał.

Nie dość że dzieci nawet nie pozwalają mi normalnie kolacji zjeść- Filip 20 raz powtarza, że zapomniałam im zrobić herbaty do kolacji / Jakub rozwala gołąbka po dywanie.... Osioł miałczy że boli go brzuch i gdzie mamy ranigast (wolał czekoladki i fajki u moich rodziców niż obiad który czekał w domu) a ja na podłodze z kromką chleba głodna jak wilk mam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie...

A za 4 tygodnie TATRY... To mnie tylko utrzymuje przy życiu... Marzę po prostu żeby iść w jakaś dolinę sama... albo z kimś cichym.... Kto będzie chłonął widoki, cieszył się nastrojem  a nie chlapał trzy po trzy... ale szanse bliskie zero.... Zanim odwiedzimy rodzinkę Ktosia to bedzie trzeba wracać do domu.....

13 października 2008   Komentarze (4)
dzieci   Ktosiu   inne  

takie marudzenie

Cieszę się że zwlekaliśmy z tym ślubem...

Od pewnego czasu jesteśmy zadziwieni że tak się między nami wszystko pozmieniało...

Kurcze... Ja stałam się bardziej wyrozumiała, ciepła dla niego i w ogóle inna...

Ktosiu za to mnie zadziwia, obsypuje mnie dobrym słowem, jak za długo gonię to robi mi herbatę, zaprowadza na kanapę, przykrywa kocem i daje pilot od tv... A co najbardziej mnie rusza-zaczyna widzieć moje potrzeby :) Już nie marudzi że kupiłam kolejną spódnicę, czy np dlaczego mi idzie tyle płatków kosmetycznych... Nawet nie pisnął jak wspomniałam że nadal szukam jakiś perfum co by mnie powaliły na kolana, sam zaproponował że muszę sobie kupić jakiś odświętny płaszczyk i hmmm... coraz częściej zaczepia temat że w przyszłym roku chciałby mnie zabrać na jakiś romantyczny weekend do Paryża, czy jakiegoś innego zakątka Europy- bez dzieci :) Żeby tylko mi poświęcic czas, trzymać mnie za rękę i pic kawę w jakimś ogródku i podziwiać widoki... Hmm... Podobnież rozmawiał o tym z matką i ona nie ma nic przeciwko, żeby zająć się chłopcami.

A wczoraj oglądałam jakieś pismo kobiece i były kosmetyki i jakiś nowy tusz do rzęs i tak głośno nad nim myślałam, czy w ogóle i kiedy dotrze do naszej mieściny, a Osiołek wyrwał tą stronę, poskładał w kosteczkę i usłyszałam: nie zapamiętam nazwy, a w Krakowie na pewno będzie :)

I nie chodzi o te rzeczy materialne, o ten Paryż który przecież nie wiadomo czy wypali, ale o ten spokój między nami... o tą magię.... troskę, rozmowę, bliskość...

Szczęśliwa jestem i w takich momentach się boję że ZA i że zaraz coś pierdolnie i chuj bąbki strzeli- jak to niektórzy mówią.

 

W nocy z niedzieli na poniedziałek śnił mi się dziwny sen ( rozmowa z Osiołem że jego brat (żonaty ) na święta zaprasza nas na parapetówę)... Hmmm... Ogladalismy w towarzystwie film, Ktosiu przyniósł koc, między mną a nim siedział jego brat, a że ja zaczepna jestem to walnęłam nogi na nich z nadzieją, że Ktosiu bedzie mnie kiziać... i rzeczywiście miałam masaż stóp, ogladaliśmy ten film i po jakimś czasie się zorientowałam się że to nie mój mąż mi masuje stopy ;) I się zawstydziłam jak cholera, i niby mieliśmy gości odprowadzić i cały czas było takie jakieś dziwne napięcie we mnie, że zrobiłam coś złego... Bałam się popatrzeć im w oczy....

Sen się nie rozwinął za bardzo bo Ktosiu pachnący kawą zaczął całować mnie po szyi, myślałam, że mnie do robienia kanapek budzi i se o 3ej nad ranem paluchy odkroję, ale jemu o coś innego chodziło ;)

Oj dawno tak udanego sexu nie mieliśmy :)

I tęsknie... chciałabym już piątek!

06 października 2008   Komentarze (7)
Ktosiu   inne   pięknie jest  
< 1 2 ... 8 9 10 11 12 ... 38 39 >
Mama-i-ja | Blogi