c h l e b e k
Wczoraj Jakub był nieznośny :(
Nieźle dał mi popalić, dobrze że teściowa przyjechała po Filipa, bo z dwójką łobuzów, gotowaniem obiadu dla Ktosia, pieczeniem sernika to bym chyba w jakiś szał wpadła.
Myślałam, że z tego powodu prześpi całą noc, ale e tam.
Godzina 3:36 pobudka, mleczko i zamiast spania śmiechy gadki, kupka... A Ktosiu zamiast jakoś ciszej to mnie rozbudził... kawkę proponował i nie tylko kawkę ;)
Zezłościłam się to poszedł do Kościoła... na siódmą wyszedł o 5:59 :) A Kościół widać z okna :)
Wracając do wczorajszego dnia to zostałam cholernie zaskoczona, Filip przywlókł od babci reklamówkę w której dałam mu zapasowe ubrania na podwórko, miał w niej jakieś znalezione kamyczki i coś zawinięte. Otwieram a to swojski chlebuś. Z ziarenkami, wyrośnięty, sprężysty, pachnący... Wiem, że Filip nie jada nic co by miałoby choć jedno ziarenko maku, słonecznika czy czegokolwiek- po tatusiu to ma :), więc się pytam kto mu to dał? A on „babcia dla Ciebie mamo, bo ja nie lubię takiego chlebka”.
Trzasnęło mną jakbym zderzyła się z ciężarówką!!!!
Z Ktosiem spojrzeliśmy na siebie... Akurat robiliśmy kiszone ogórki i Filip zaczął nam pomagać- wpychać ogóreczki do słoika... Tak więc za 15 minut podejście nr dwa.
- a ta babcia to nie wie, że ty nie lubisz ziarenek? Po co Ci dala ten chlebek?
- już mówiłem, dla Ciebie mamusiu.
- Aha
No to zdębiałam :)
Pokroiłam- niebo w gębie. Ktosiu miał opory, żeby coś jeść co w jakiś tam sposób jest „spokrewnione” z moim byłym mężem... ale wcinał ze mną aż mu się uszy trzęsły ;)
I tak się zastanawiam? Dała dla mnie? Czy Filip bajeczkę niezłą wymyślił, żebym mu tego chleba nie wciskała do jedzenia?