ach... jak się nie jest mocnym w głowie...
Nalałam sobie wodę do wanny, płyn waniliowo-lawendowy, maseczka na buźkę, pełen relaks, potem szorstki ręcznik i różniaste mazidła na twarz, ciało, stópki... moja powłóczysta koszulka nocna... i sem myślę- jaki to fajny dzień był :)
A wtem... ku.wa! Przecież ja nie schowałam wózka... Od połudna stoi sobie na holu. O ja pitole... Ciemno już, pewnie komu się spodobał...
Wybiegam na klatkę, w koszuli ofkors... JEST!
No to kiecka, włosy złapałam w kitkę, jakiś top i lecę na dół... A że zapomniałam kluczy do auta to musiałam wdźwigać wózek na górę.
No spryciara jestem... ale tak się zastanawiam czy do rana by przetrwał? :) Wolę nie sprawdzać :)
P.S. Dzięki Rebelka :)
zapraszam do siebie
Dodaj komentarz