polne kwiaty dostałam od syna
Po 10ej zadzwoniła do mnie mama... Akurat sprawdzałam co z tym fonem moim jest nie tak... wyjmowałam baterie, szukałam w ustawieniach, więc zaświecił się i odebrałam... Namówiła mnie, żebyśmy poszły z dzieciakami i psem na pole- narwać liści chrzanu do ogórków kiszonych :)
No i siem wybraliśmy.
Jesssuu... jak ja wychodzę gdzieś dalej niż na 200 metrów od domu to mam pełną torbę akcesoriów, od butelki z piciem dla Filipa, kolejnej butelki z piciem dla Jakuba do ubranek na zmianę i mokrych chusteczek. Do tego puszka mleka, butelka, parasolka gdyby padało, aparat fotograficzny, piłka, grzechotka, huggisy, i inne pampersy czy pieluszki jednorazowe jak ktoś woli :P , plandeka do wózka, parasolka przeciwsłoneczna, herbatka w szaszetkach, espumisan od kolki, krem z filtrem... i sama jeszcze nie wiem co...
Jakieś dziadostwo mnie pocięło, Filip krzyczał, że rośliny mu dokuczają- oł jeeee- chociaż jedna cecha wrodzona po mamusi :D, Jakubowi tyż się za bardzo nie podobało, bo zamiast wózka z pompowanymi kółkami to sem wzięłam z tymi maleńkimi plastikami co ledwo co po chodniku siem toczą. Trzęsło się dziecie moje, a kółecka w trawie się blokowały.
Ale zrobiło nam się weselej jak zaczęliśmy kompletować bukiet polnych kwiatów (czemu Ktosiu nie pójdzie na pole i mi ich czasem nie narwie? Taaaaa... bliżej jest do kwiaciarni!).
Potem ja z mamą w domku robiłyśmy kiszone a Filip CAŁY DZIEŃ na podwórku... no wpadł tylko na 8 łyżek zupy! Nie mogłam go domyć jak wróciliśmy do domu... ale kolację wciął ze smakiem!
A jak wracaliśmy... a blisko od rodziców mam- o rzut beretem praktycznie to OCZYWIŚCIE złapała nas burza, biegusiem zdejmowałam pranie ze sznurków... a za 10 minut świeciło już słońce.
U R O C Z O.
P.S. Ponarzekałabym na Ktosia ale już mi się nie chce :)
Rebelka pokazała mi takiego wirtualnego jubilera, że dostałam oczopląsu... Może by tam wybrać obrączki... a z resztą Mikołajki już niedługo to może taki tyci tyci maleńki pierścioneczek z różową cyrkonią???
Osz Ty niedobra Rebelko ;)
Kusi... kusi... kusi...
Dodaj komentarz