Dziś wywiadówka, najchętniej bym nie poszła, ale wtedy tylko wyjdzie, że się nie interesuję problemami dziecka... a więc herbatka z melisy i o 16:30 trzeba usiąść w szkolnej ławie.
Włosy mam w tragicznym stanie, więc fryzjer by się zdał, ale jak nie ma pani Kasi to ja wolę przeczekać... Z resztą nie mam za bardzo jak wyjść. Tyle spraw każdego dnia...
Mąż jak zwykle na odległość bardzo komunikatywny- dzwoni jak jestem pod prysznicem, jak wchodzę po schodach na 3 piętro z zakupami i Jakubem na rękach... Dzwoni ledwie ślipia otworzę... I te pytania- główka Cię boli, brzuszek Cię nie boli? Wyspałaś się, zjadłaś śniadanko, dobry humor masz? Itp... A jak przyjedzie to znów trudno będzie mu sensowne zdanie sklecić...
Ale cieszę się, bo dzwoniłam do Anki i jej dokładnie opowiedziałam dlaczego nie przyjechaliśmy. Za 2 tyg mąż ma 3-4 tyg przestoju w pracy... Jego rodzina oczywiście się nastawia, że spędzimy ten czas u nich (3-4 tyg), teściowa się cieszy bo nie lubi gotować, a ja wręcz przeciwnie- chętnie ją wyręczam... Tylko nie pomyśleli, że FILIP chodzi do szkoły... I akurat teraz nie mogę mu odpuścić... No może na Boże Ciało byśmy się wybrali, ale jak o tym powiedziałam to się oburzyła, że tyle jeszcze czasu i na tak krótko :)
Ale w wakacje to na pewno na tydzień pojadę. Tylko będę musiała mojemu ogrodowi na balkonie zapewnić jakaś opiekę, Figa naturalnie pojedzie z nami...
Takie plany ale może gówno z tego wyjść... Boję się tego przejścia Ktosia z budowy na budowę... Miesiąc w plecy w sezonie... Niby miała byc budowa w Zakopanem, w Krakowie, w Kielcach i nawet w Radomiu... Okazało się, że to dopiero przetargi.. I nie wiadomo czy mąż ma sobie szukać innej pracy czy czekać i dostawać ochłapy... A jak ochłapy to normalnie, że się siedzi w domu na dupie a nie jeździ na wycieczki...
Tak czy siak- wszystko pod wielkim znakiem zapytania... Idę ogarnąć chałupę i może w końcu uszyję sobie torbę ekologiczną :) Już z miesiąc się do tego zabieram :)
a to fotki z Powsina... Jednak tam trzeba na cały weekend pojechać, żeby wszystko zobaczyć- nie starczyło czasu i siły na zobaczenie różnych gatunków róż i ziół... a reszta oblatana tak na szybko... Jak to z dziećmi ;)
Byłam w tym ogrodzie botanicznym 7 lat temu, też w weekend majowy... i wyglądało to wszystko o niebo lepiej- niestety susza robi swoje, a nawodnić taki duży obiekt to po prostu nie możliwe... Ech... Gdyby z tą praca się ułożyło mężowi to na jakis weekend bym go tam jeszcze wyciągnęła.
Ciekawe kto potem zjada te owoce?????
Facet miał wyłączona maszynę, zanim ją odpala... zagaduje do Młodego... czy już tu był, czy mu się podoba, jak ma na imię, w końcu pada pytanie skąd jest... Filip dumnie: z PIERWSZEJ A :)
odpoczynek na trawie- kanapeczki, piciu i fajeczka dla Ktosia.. wszyscy zadowoleni ;)
trochę kwiatów :)
zachwyty nad mleczem pospolitym ;)
a tu... miałam zamówienie na tort :) Potem nawet kawałek mi przynieśli- oddając paterę :)
Jeszcze mam z 100 zdjęć, ale nie będę Was zanudzać :)