Nie pojechaliśmy na baseny bo... zabalowaliśmy na koncercie Kasi Kowalskiej :) No i pogoda się zepsuła i męczył kac :)
Nie lubię wstawiać z fotosika zdjęć bo robi mi się bałagan... Muszę jakaś inną stronę znaleźć żeby mieć kontrolę nad tym dziadostwem :)
No ale na koncercie było super. Kaśka Kowalska dała czadu- i choć bardziej liczyłam na stare piosenki to chylę czoła... bo na żywo jest jeszcze lepsza niż na tych całych płytach i teledyskach :)
Byliśmy też w Wadowicach... Co tu gadać... Cały czas płakałam :) W domu Ojca Świętego się zaczęło... Nie mogłam nad tym zapanować :) I było mi trochę wstyd, bo ludzie patrzyli na mnie ukradkiem. Potem Kościół, rynek a na koniec papieskie kremówki :) Byłam pod wielkim wrażeniem i choć na szybko tak- bo mój mąż to niecierpliwiec jeden- to bardzo się cieszę, że tam pojechaliśmy :)
Była też jeszcze pizza w Martino, lody na rynku w NT...
A chrzciny- zmęczeni dojechaliśmy na 11tą... Myśleliśmy, że się spóźniliśmy, więc do baru na piwko- a tu teściowa dzwoni- gdzie jesteśmy bo chrzciny o 12ej a nas nie ma :) Hehehe... Za chwilę dzwoni Anka, żebym robiła zdjęcia w Kościele i na chrzcinach ogólnie... A ja po męczącej podróży, po piwie, w butach na wielgaśnym obcasie... Zgodziłam się, ale w końcu wygoniłam Ktosia do tych zdjęć :)
Ogólnie mi się podobało :)