Mieliśmy dziś całkiem udany dzień ;) Co tam... kipię ze szczęścia.
Zaczęło się od leżenia w łózku do 10ej. Oj... fajnie być jedyną kobietą w domu. Całuski, słodziaki... Potem chłopaki skoczyli do cukierni po lody i zaczęliśmy się szykować na małą wycieczkę. Miał być jakiś zamek, albo pod Warszawą, albo pod Kielcami, ale w końcu stanęło na wycieczce nad Wisłę i przy okazji Studzianki Pancerne. Wielkie wydarzenie dla Ktosia. W tamtym tygodniu poeta a tym razem miejsce walki... Rozczarowanie było jedynie takie, że czołg był pusty- czyli bez silnika :) A tak to łezka wzruszenia. Ktosiu wyglądał jakby cofnął się w czasie.
Oni sobie czytali tablice pamiątkowe a ja z Kubusiem łapaliśmy wilka na jakiejś płycie, tyłek mi lekko zmarzł ;) A Jakub uśmiechnięty bo wokół drzewa... Coś co bardzo go fascynuje... No i apetyt wraca :)
Potem zajrzałam do torebki i dostałam wiadomość od ojca "mama wygrała 4 w totka". He he... no to wracając zajechaliśmy pogratulować :) Eks napisał sms'a w międzyczasie i w samochodzie rozkrzyczał się mój telefon! Odzyskał głos!!!!! To już mnie wprawiło w prawdziwą euforię... Uśmiecham się jak głupia do sera ;)
Teraz dzieciaki już w łóżkach, a Ktosiu szykuje mi kakao... i słyszę z kuchni -"mamusia za dużo ci dała puszki? i się zepsuje, wymyjemy fidze miseczkę."