Na chrzcinach było bardzo miło :) Zaskoczył nas bardzo smaczny rosół. Nawet Filip wiosłował łyżką...
Niby usiedliśmy daleko od osób nam najbardziej bliskich, ale było wciąż z kim pogadać. Podchodzili do nas ludzie i zachwycali się Jakubem, a najbardziej podobał nam się taki tekst na koniec imprezy- "przepraszam czy to dziecko potrafi płakać?".
Czasem... a tak na serio to starszy brat nadrabiał, bo mu się pieniążki rozsypały np.
Ktosiu trochę wypił i oczywiście poszły w ruch fajki, integrował się tym sposobem z całą rodziną a nawet restauracją ;)
Kelnerka ganiała koło niego z zapalniczką :)
Filip bawił się z dzieciakami i był strasznie dumny bo sobie kupował w barze jakieś pierdołki. A ja popijałam swojskie wino i było mi całkiem błogo :)
Jakub dostał pierwszy raz coś do ciumkania czyli ssania, była to cukrowa rurka od lodów. Smakowała mu bardzo. Pakował ją do buzi i patrzył czy aby ktoś mu tego nie zabierze... No ja wiem, że to za wcześnie... ale brzuszek go nie bolał :)
Po imprezie poszliśmy na spacer. Kupiliśmy butelkę czerwonego Witosha, żeby wypróbować nową kanapę ;) Filip szukał w trawie ślimaków, a Ktosiu nie odrywał oczu ode mnie, klękał przede mną, całował, aż mijające nas starsze panie piszczały z zachwytu.
Wtedy podjechał Eks po Filipa i Ktosiu zaczął mnie całować jak wariat bo niby olewam Eksa i nawet na niego nie patrzę :)
Uśmiałam się i zmarzłam lekko.
Cudownie było wrócić do ciepłego domku, gdzie kotka szczotka leżała rozwalona na mojej nowej kanapie... i na nasz widok ziewnęła, miałknęła i zaprowadziła mnie do pustej miski :)