spacerek
Po szkole wczoraj wybraliśmy się na spacerek.. Jakub szalał w wózku z radości, że Filip biega, rzuca suchymi liśćmi i daje mu do ręki różne patyki.
Piski niesamowite, a potem obiadek, sprzątanie, jakiś leń delikatny we mnie.
Osioł wydzwaniał wieczorem, bo muszę mu coś załatwić... Nic nie muszę, niech sobie radzi sam. Po setce nieodebranych połączeń dostałam sms'a, że nawet takiemu "skurwysynowi powinnam pomóc w tak pilnej sprawie"... Taaa... jeszcze się będzie mną wysługiwał, niech wsadzi dupę w auto i niech sobie przyjedzie załatwiać :)
Noc ciężka. Filip nocne koszmary, Jakuba chyba delikatnie bolał brzuszek, może na kolację nie powinnam mu parówek dawać, ale jak on zobaczył to tak słodko krzyczał AM! Nie mogłam się oprzeć, jedna była mało, więc dałam mu kaszki bananowej po chwili. Zjadł i zasnął. Hmm... Niezłą mieszankę mu zafundowałam, ale espumisan pomógł... jeszcze śpi o dziwo...
A Filip miał w nocy złe sny, wstał o piątej z minutami, dotykam go a on rozpalony, chrypa, katar. Dziś jeszcze pójdzie do szkoły, a jutro raczej do lekarza. Mają być rekolekcje, więc wiele nie straci w zerówce. Podejżewam oczywiście zapalenie gardła bo już mi powiedział, że jak połyka ślinę to go boli... Znów lekarze i apteki... Wrrrr....