W sobotę zostawiłam chłopaków w domu i wyszłam na dwie godziny. Byłam tylko u rodziców, herbatka plotki, moja mama wytrwale pracuje :) I zauważyłam duże zmiany w jej zachowaniu, wiecznie niezadowolona a nic nie dająca z siebie- teraz zaczyna się cieszyć z małych rzeczy :) A kupiłam jej termos, taki mały, żeby miała na kawkę lub herbatkę na jazdę do Warszawy.
Eks małż zabrał Filipa na wycieczkę do Warszawy- okazało się, że byli na lotnisku kogoś odbierać. Myślę, że fajny pomysł, żeby pokazał synowi coś nowego :) Ale cholernie się martwiłam, ślizgo się zrobiło i wrócili na 23cią.
W niedzielę byłam na randce :) Ktosiu zabrał mnie na stację benzynową na hot doga... Niby taka mała rzecz i śmieszna a jakoś mi się lepiej zrobiło. No bo jak się siedzi w domu to się ciągle myśli o budżecie, o sprawach do zrobienia, o być może jakiś niepokojących zmianach w naszym życiu...
Wczoraj też byliśmy u mojej ulubionej ciotki :) Filipowi tak się tam podoba, że nie chciał wracać do domu. A na drogach lodowisko, padał deszcz który zamarzał automatycznie na drodze, na szybach... jechaliśmy max 50 km/h.
I dziś to światełko najjaśniejsze :) Tak wszyscy czekaliśmy na pierwszego ząbka... Bo późno i nareszcie :) Jak zobaczyłam rankę i wyczułam pod palcem ostre, a potem łyżeczką zastukałam- to radość ogromna, wysłałam milion pincet sms'ów a z Jakubem odtańczyłam zwycięski taniec ;) Śmiał się do rozpuku... No to teraz trzeba poczekać kilka dni, żeby ząbek wyszedł... Będę na niego polować z aparatem.
P.S. Filip ma 19 stycznia zabawę choinkową. I chce się przebrać za ARCHEOLOGA! Ma ktoś pomysł na przebranie, chętnie nawet odkupię :) :)