w marcu jak...
Znosiłam wózek jak eks się zjawił i porwał mi Filipa... Tak więc poszliśmy na spacer tylko z Jakubem. Do cioci Kasi bo mieszka przy lesie.
Dziecko śpiące po obiadku i lekko obrażone bo niedobra matka założyła znów buty.
Ciotka kilka razy bujnęła i dziecko zasnęło. Dwie godziny spacerowałyśmy po lesie i szukałyśmy bazi. Bez powodzenia niestety. Akurat Ktosiu nas zauważył jak przechodziłyśmy przez ulicę. Oczywiście kluczy nie miał... Dostałyśmy po przebiśniegu, bo 1. niby nie chciałam róż ( chciałam tulipany bo róż mam już dość ) 2. niby to komunistyczne święto jest i on nie uznaje. Tylko dlaczego w tamtym roku dostałam dość fajny prezent?
Wkurzyłam się nie dlatego, że tylko ten przebiśnieg... Wkurzyłam się, że głupio się tłumaczy osioł ;)
Za to od Filipa dostałam piękny bukiet sztucznych kwiatów :) On kupił a teściowa zapłaciła :) Jeszcze mi opowiadał, że mieli KŁOPOTY bo cena na kasie nie chciała wejść ale w końcu udało się kupić :) Miłe to :)
Tylko jestem ciekawa czy to Filip naciągnął babcię na te kwiaty czy to ona zapytała czy mi je da... Hmm...
Dodaj komentarz