wiatr
O 4:30 obudziła nas wichura, 5 minut później otworzyło się okno. Dobrze, że nie spałam to złapałam skrzynkę ze szczypiorkiem... Od zawsze boję się wiatru, więc każdy podmuch powodował u mnie skurcz w żołądku. Po godzinie troszkę się uspokoiło, ale wtedy Filip zaczął mi śpiewać i mówić alfabet- keł, kil, ął, bej, cy- jakiś nie tutejszy ;) Tak więc jestem niewyspana, śniadanie już zjedliśmy i ubieramy się. O 13ej muszę odebrać wyniki. Znów taki kawał gonić... Z jednego końca miasta na drugi...
-Mamo dlaczego się nie uśmiechasz?
-myślę o nowym mieszkanku dla nas, żeby było wszędzie blisko...
-życie jest ochydne- stwierdza z dumą 5 latek :)
Dodaj komentarz