upiekło mu się :)
Przeniosłam swoją wizytę u gina gdyż postanowiłam, że szczepienie Filipa jest ważniejsze. Tym bardziej, że teraz jest zdrowy a nie wiadomo co bedzie jak wróci do przedszkola.
I tak to wyczekaliśmy się w poczekalni, a potem Filip dostał histerii, że nie chce zastrzyku :( Pani doktor i pani pielegniarka namiętnie szukały przez dwadzieścia minut karty szczepień młodego, a Filip powtarzał "niecierpie was, niecierpie was!".
Ja ledwo tam siedziałam, bo coś mi serducho nawalało dzisiaj.. Ciemne mroczki w oczach i serce na takich obrotach, że szok... Fiknęłam w domu... na szczęście blisko było łóżko- Filip przerażony i ja też...
I po godzinie siedzenia w przychodni pani doktor doczytała w Filipowej książeczce, że on już miał szczepienie w rękę a teraz tylko szczepionka DOUSTNA!
No ja pierdzielę, dziecko się natrzęsło, ja z nerwów blada (eks zawsze jak tylko mógł to zaliczał z Filipem szczepienia- ja za wrażliwa) i na darmo goniliśmy kawał drogi!
Bo bez karty szczepień nie mogli tego świństwa dać młodemu na język, z resztą się bały bo GRYPA PANUJE.... No i w końcu wzięły ode mnie numer telefonu i stwierdziły, że zadzwonią jak się karta znajdzie. Ale coś tam jeszcze kombinowały, bo termin ważności szczepionek im się kończy a muszą młodego zaszczepić przynajmniej na miesiąc przed moim porodem. I jeszcze zaproponowały, że mogą mi wypisać receptę na tę szczepionkę za 60 zł ale w zastrzyku! No to ja podziękuję... wolę żeby młody pluł niż histerii przed igłą dostawał!
Przy okazji wpadliśmy na herbatkę do mojej mamy. W sklepie obok kupiłam przepyszne jeszcze ciepłe bułki (chciałabym na tym osiedlu mieszkać)...
W ogóle to się najadłam a jeszcze coś bym zjadła. O dziwo jakieś mięso! Placki po węgiersku może... ale mi nie wychodzą :( i nie chce mi się ziemniaków obierać... LENISTWO!
Dodaj komentarz