s z k o ł a
Wczoraj pierwszy raz w ZERÓWCE. Najpierw radość, później płacz, a po łzach uśmiech. Szkoda tylko, że dziewczynkę której matkę znam przenoszą do drugiej grupy. Zawsze byłoby mi raźniej. I Filipowi też...
Na pierwszy raz poszedł tylko na 3 godziny. Ktosiu po niego pojechał :) A dziecię moje wróciło z uśmiechem na ustach. Bo Pani Beatka nie kazała im się uczyć literek :)
No zobaczymy co dalej :)
A chłopaki pół dnia siedzieli na komputerze i grali we wszelakie gry które znaleźli na płytach. Fajnie, że tak we dwóch spędzili czas.
Ktosiu dopadł pokera, no i wieczorkiem pyta czy może sobie włączyć ( sukces bo potrafi odpalić kompa), no to kombinujemy, Filip po kąpieli, mówi, że lubi M jak miłość, no to Ktosiu do drugiego pokoju, a my oglądamy serial. Nagle Filip zsuwa się z łózka i jak wąż pełznie do swojego pokoju, gdzie jest komp... i do Ktosia "wiedziałem, że z tymi panienkami grasz w karty". No i był koniec pokera. Ktosiu musiał włączyć Tytusa i unicestwiali roboty.
Jakub zaczął jeść owoce, nie lubi zdecydowanych smaków, więc jabłko z bananem mu wchodzi, jagody nie bardzo... Była też zupa szpinakowa i zielona kupa. Po zupach jest ok, po owocach napina się, tak jakby bolał go brzuszek... nie wiem na razie o co kaman.
Od kilku dni przewraca się na brzuszek i z brzuszka na plecy... turla się w jedną stronę, a na brzuchu po jakimś czasie rozrzuca rączki i odpycha się nogami. Tak jakby chciał już raczkować. Wygląda wtedy jak foczka :)
A ja cała w nerwach, wszystko mnie wkurza, hormony szaleją?! Denerwuję się też tą nauką Filipową i tym, że w niedzielę idziemy na chrzciny ale nie naszego Jakuba :(
rozmiękam się jak ppatrzę na Jakuba. chyba rozbiję u Ciebie namiot, co by mieć aktualny ogląd młodego. jeszcze! jeszzce!!
Dodaj komentarz