REWELACJE
To wszystko jest na jakiś przymus.
No bo jak się rozwodziłam z eksem to wiecie.. na złość nie gotowałam, na złość nie sprzątałam,na złość mu nie prałam, na złość się nie odzywałam i wiele innych głupot robiłam, żeby on czuł się przynajmniej tak podle jak ja...
A potem wyszło, że jaka ja niedobra żona byłam, bo nie miał co zjeść, bo nie miał z kim rozmawiać, bo chleb mu smarowałam na lewą stronę, itp.
Było trudno zaprzeczyć, a tłumaczyć się- czy ktokolwiek tego by wysłuchał? Czy ktokolwiek by zrozumiał?
Teraz nie chcę popełnić tego samego błędu, nie chcę, żeby Ktosiu miał mi coś do zarzucenia- chociaż taka prawda, że jak ktoś chce to się przyczepi do byle gówna.
Tak więc sprzątam, piorę, uśmiecham się do dzieci, gotuję obiadki, piekę ciasteczka, jedyną zmianą jest osobny pokój i to, że rozmawiamy inaczej...
I juz nie chodzi o ten slub.
W weekend pokłóciliśmy się o grzebanie w moich rzeczach- mam takie jedne pudełko w którym trzymam pozew rozwodowy, listy od eksa jak był w wojsku,jakieś zdjęcia z G, kartki od znajomych, rachunek za wymianę wężyka od hamulca w G golfie... itp, są to dla mnie osobiste rzeczy, do których sama nie zaglądam, one po prostu są, nie chce ich wyrzucić, ale też nie chcę, żeby ktokolwiek tego dotykał... no i kolejny raz on po kryjomu chciał przeczytać niby pozew rozwodowy, a już nie wspomnę, że połowa z tych listów w dziwny sposób zaginęła...
Wściekłam się kolejny raz, bo robię obiad w kuchni, piekę ciasto, przygotowuję boczek do pieczenia i nagle nie mam telefonu a w zasadzie chodziło o zegarek- idę do pokoju a ten cały rozanielony czyta moje sms'y.
Sms'y z moją kuzynką, której się żalę, że rano wpadł na mnie z odkurzaczem i o dziwo nie mam podbitego oka...
I nawet nie chodzi o te kłótnie o naruszenie mojej prywatności... bo chuj mu w oko.
Ok...
Do rzeczy. Wczoraj.
Szukałam książeczki mieszkaniowej, znalazłam jego kalendarz.
Nie pierwszy raz, ale nigdy nie ruszałam, łudziłam się, że jeśli ja jego prywatność będę szanować to on kiedyś nauczy się szanować moją.
Teraz jednak bez chwili zastanowienia otworzyłam i zaczęłam czytać..
Oprócz takich gwiazdeczek: sex z karoliną super i : sex taki sobie :), były też dłuższe relacje finansowo-zawodowo-domowe.
No i się okazało, że przez rok okłamywał mnie, że nie pali :) A pali, tylko, że minimalnie mniej.
Okazało się, że ma całkiem niezłe fuchy- o ani jednej mi nie wspomniał, jak prosiłam żeby coś tam kupił w Warszawie, jakieś pierdoły oczywiście, to zawsze nie miał pieniędzy :) Nie wspomnę, że NIGDY nie kupił do domu czegoś spontanicznie, a kwiaty, drobnostki zawsze były okraszone: jak mam ci kupić prezent jak nie mam żadnych lewych pieniędzy?
Taaa... niedawno miał fuchę na kilka setek, za jeden dzień roboty... Nawet nie pisnął, ale oczywiście przy drodze sprzedawali dynie, ale ON NIE MIAŁ PIENIĘDZY! A ja za tą dynią chodzę od miesiąca.
Ja wiem, że może nie powinnam pisać tu o pieniądzach, ale chodzi o to, że Ktosiu ciągle zgrywa sama nie wiem kogo- jaki on oszczędny, nie pije, nie pali, kasę mi oddaje, ja SOBIE kupuję szafy, stoły, a on tak skromnie żyje w tej Warszawie, żebyśmy coś mieli... żebym ja była zadowolona, a Warszawa taka droga... A on taki biedny miś, ani papieroska, ani rozrywki, tylko praca i hotel.
A w kalendarzu- imienny u tego, imieniny u tamtego, a wypiliśmy dwie flaszki, a mecz w barze, itd..
Dla mnie to szok!
Biedny miś całkiem się nieźle bawi.
I boli to, że cokolwiek kupuję to z wyrzutami sumienia, że powinnam być bardziej oszczędna, a on za te fuchy to nawet dzieciom po książeczce nie kupił, nie wspomnę, że od pół roku łazi za mną nowa patelnia- mała, taka na jajecznicę- ale juz raz usłyszałam, że przecież mamy w domu AŻ DWIE patelnie :)
No to teraz HIT:
Pod datą 28 września: Matka i szwagier mówią, że Jakub wcale nie jest do mnie podobny, cała Karolina, ja też mam wątpliwości czy to moje dziecko.
No to kurtyna.....
P.S. Jest kilka wpisów po rosyjsku- ja nie znam, to dopiero muszą być zaszyfrowane rewelacje :)
Dodaj komentarz