raport z niedzieli
Mam całkowicie inny brzuch niż z Filipem w ciąży :) CZUBATY! Z młodym miałam okrągły, rozpływający się na boczki.
Rano w niedzielę wyszykowaliśmy się i w samochód do Radomia. Strasznie się jechało, padał deszcz, leżał jeszcze śnieg, ale szczęśliwie dotarliśmy. Po pierwsze przyjemność dla Filipa, czyli MacDonald. Ja zjadłam hamburgera, we troje skubaliśmy frytki a dziecię najbardziej było zadowolone z zabawki i JABŁKA :)
Potem Fantazja. Filip nie chciał wejść bo stwierdził, że to dla głupich dzieci, ale pod pozorem tego, że ja chcę się pobawić przekroczył próg.... Nie mógł się doczekać aż zostawimy ubrania w szatni... A ja byłam lekko rozczarowana... przez ostatnie 3 lata nic tam się nie zmieniło. Zabawek nie przybyło... Tylko knajpka lepiej zaopatrzona. Siedliśmy z Ktosiem przy stoliku, kawka, czekolada na gorąco, ciasteczka... a młody przez pół godziny okupował tylko zamek... żeby nikt mu go nie zabrał.... Mało zdjęć zrobiłam, bo młody bawił się ze mną w chowanego... Ganiałam z brzuchem jak głupia a on inną rurą wyłaził w całkiem innym miejscu...
Po powrocie do domu rosołek i wzięliśmy się za pączki. Ktosiu myślał, że to łatwa sprawa. Ręka mu odmówiła posłuszeństwa po 20 min ugniatania.... Potem ja dokończyłam... Smażyłam. 30 sztuk dorodnych wyszło... Puszystych, pysznych... mniam mniam.... Ktosiu 5 sztuk ciepłych wciął. Siostra przyszła się pożegnać bo dziś już do Wrocławia wraca...
A potem musiałam zapłacić za grzechy. Przez cały dzień leżałam może pół godziny... Zasypiałam ze łzami w oczach tak mnie plecy bolały... Za duży wysiłek po dwóch tygodniach leżenia....
ślicznie wyglądasz.
i tak mnie kusi.......
ale ja to taki cwaniak jestem, kalkuluję. niestety.
Dodaj komentarz