poprawiacze humoru
Nie pada i świeci słońce :)
To dobrze, bo już łapałam jakąś deprechę...
Wczoraj po Mszy tak skrytykowałam Księdza, że mój mąż turlał się ze śmiechu... No bo po dobrym obiedzie nie zdążyłam wypić kawy i pazurów wymalować a tu już trzeba jechać...
Czytanie Ewangelii a ja w śmiech i mówię do mojego Osiołka: wyłączyłeś piekarnik z chlebem??? Ksiądz w Konfesjonale się patrzy na mnie z zaciekawieniem bo się chichram... No ale najpierw byłam zła bo chłopaki szaleli i nie dali przysnąć na kanapie ( do 1ej w nocy gadaliśmy z Ktosiem), potem byłam zła o to, że nie naszykowałam ubrań do Kościoła, potem byłam zła, że kawy nie wypiłam i żem śpiąca... i mnie już w tym Kościele nerwy puściły... i mi się wesoło zrobiło.
Jakub zasnął u Ktosia na rękach w 5 minut, więc dyskretnie szepnęłam "stary- daj na tacę" ( bo dodatkowo zabrałam pustą torebkę)... Leszek poprzewracał oczami, ale wymianę zrobiliśmy- on mi kasę a ja mu klucz do domu :)
My z Filipem zostaliśmy a mąż pojechał z małym.
No i kazanie ładne, czytania ładne, ale intonacja Księdza to porażająca.
No ja wiem, że taki pokorny cichy głos to może i dobry głos ;) ale ja śpiąca- ten Ksiądz bez życia. Jechał całe 55 minut na jednej nucie. Jakby nie jadł, jakby był po nocnej imprezie albo nie wiem...
W ogóle to mnie wkurza migracja Księży. Np nasz ulubiony se poszedł gdzieś indziej i został Proboszczem, nasz drugi ulubiony pojechał na misję. No i to co zostało i Ci nowi to pożal się Boże. Jeden nerwus, drugi flegmatyk.
Ale cóż zrobić. Trzeba czekać do kolejnej wymiany i liczyć, że tym razem będzie bardziej trafna.
Ze znów będziemy mieć Księdza który będzie nas dobrze znał, głaskał dzieci po głowach a jak spotka Ktosia gdzieś to powie: pozdrowienia dla żony i mrugnie okiem ;)
Ale dość o Kościele... (jestem teraz prawie codziennie to o czym mam pisać? hahaha)..
W sobotę zaś byliśmy na zakupach, dzieciakom buty, rękawiczki i takie inne ;)
No i kupiłam kanapę :) Tzn poszłam tylko sobie popatrzeć, ale jak mąż zapakował zakupy do auta i do mnie dołączył to już utargowałam 20 zł i jedynie o kolor zapytałam męża. A mój mąż paluchem pokazał mi dwa, jak z tych dwóch jeden, no i zlecenie zostało wypisane.
Niestety nie będzie różowa :( Były pokrycia różowe ale sztruksy i inne takie, a ja jednak na skórę się uparłam i będzie beż. Chyba jasny.
Moja matka stwierdziła, że jestem pojebana, że do dwóch łobuzów i do szurniętego kota kupiłam jasną skórzaną kanapę :)
A ja się cieszę że mam zwariowanego męża. Myślałam, że on będzie w szoku, będzie się chciał zastanawiać lub nawet mnie odwieść od tego zakupu, a on siadł na kanapie, pomacał i się uśmiechnął :) WARIAT i tyle :)
A jeszcze mnie namawiał na fotele, ale finansowo chyba tego nie przemyślał... I obiecałam że przemyślę i dokupimy osobno.
W ogóle to mnie dziwi co ten mąż taki dobry dla mnie jest i może ma jakiś romans czy co?
Tego samego dnia po obiedzie zabrał mnie jeszcze do Rossmana. Jakub spał więc zostali w samochodzie. Wracam po 15 minutach a on, że co tak krótko? i żebym pokazała rachunek... A tam tusz do rzęs, podkład, krem i kilka pierdół i prawie na porządny płaszcz by starczyło (żałuję sobie kupić porządnego płaszcza) :) Myślałam, że się pokłócimy bo mi pożałuje, zrobi kazanie o szanowaniu jego zarobków, itp... a on : a gdzie perfumy??? nie kupiłaś perfum??
Potem pomógł mi sprzątać łazienkę, a jak Wu napisała do mnie i szukałam nazwy leku to bez mrugnięcia okiem pomimo, że była gdzieś 23 razem ze mną przekładał fiolki, maści i inne takie :)
Aż się boję, że nastąpi jakiś trach i znów będzie do dupy. Tfu Tfu...
A największą rolę w moim życiu jednak stanowią dzieci :) Bezsprzecznie.
O Bogu pisać nie będę bo to zbyt osobiste.
A szczęśliwa jestem, przynajmniej się staram :)
Dodaj komentarz