po weekendzie :)
Ciężki był zeszły tydzień- w tym mam zamiar odpocząć ;) Ciekawe czy się uda. W piatek mąż mi pościelał łóżeczko, zrobił herbatkę, wręczył pilota i kazał odpoczywać :)
W sobotę rano pojechaliśmy na targ, ale było tak zimnio, że Filipowi kupiliśmy byle jakie buty, trochę warzyw i wróciliśmy do domu... Tzn chłopaki wrócili bo mąż wysadził mnie przed salonem fryzjerskim.
Wchodzę- Pani Kasia nadal na zwolnieniu- 40 dni już... Hmm... Fryzjerka i fryzjer... Mówię o co chodzi, czy można dzisiaj itp... Myślałam, że jedno z nich... Ale dla stałej klientki to hmm... Ani jedno ani drugie nie ruszyło się, tylko zrobili herbatkę, dali w łapy gazetki i kazali na szefową czekać- pół godziny- Potem asystent dostał taki opierdol, że nie zadzwonił po nią, że stała klientka, że trzeba dbać (niby o dobrego klienta), że renoma, itp, że telefon jest- jeden i drugi... Uff...
Wiem, że ta szefowa to taka dyplomowa, na jakieś pokazy jeździ, itp... Ja jednak wolę Panią Kasię i z utęsknieniem czekam na jej powrót- może nawet na naszej klasie jej poszukam- a nóż znajdę i będę miała jakiś kontakt...
Włosy ładne- trochę odżyły- jaśniejszy kolorek- balejaż- blond- jasna delikatna miedź i czekolada.
Reszta dnia minęła mi na sianiu kwiatków i na pieczeniu/gotowaniu...
A w niedzielę po sms'ie WU, że ochrzcili Jaśka i że by zjadła domowego ciasta- zrobiłam na szybko takie cuś- nie za bardzo dokładnie bo do Kościoła się speiszyliśmy... ale wszyscy gęby rozdziawali- jednak na żywo lepiej wyglądał niż na zdjęciu :)
I chyba dam jakieś ogłoszenie o robieniu tortów urodzinowych dla dzieci :) Ciekawe czy ktoś by się zgłosił :)
Mąż mnie zaskoczył i przyjechał z pracy z takimi kwiatuszkami- uwielbiam tulipany i narcyzy i konwalie :)
Zrobiłam także shreka- ciasto z zielonego soku Kubusia :)
O 15ej idziemy do lekarza- Filip tak kaszle, że się budzi o 4-5ej... I w zasadzie wszystkich bidzi- rano ma mokry duszący i męczący kaszel, a do wieczora suchy- jest blady, osłabiony, nie ma apetytu, humorzasty, drażliwy, ale nie ma gorączki... Syropy nie pomagają... Wrr....
I zdjecie nowego fryzu proszę :)
obrus kupiłam za całe 8 zł w sklepie pt wszystko po 4 zł- a raczej powinien się ten sklep nazywać mydło i powidło ;)
Ale kupiłam też fajnego zająca wielkanocnego :) za 6 zeta :) :) :)
Mam na imię Karolina, ale jeszcze w podstawówce znajomi zaczęli mówic do mnie pieszczotliwie- Kaja, Kajka.
I się tak przyzwyczaiłam- bo mój były mąż to w ogóle Karolina nie używał tylko Kaja lub Honey...przyzwyczaiłam do tego stopnia, że się tak podpisuję :)
Oczywiście nie w urzędach ;)
Ciasta już nie ma- kawałek zaniosłam mojemu ojcu, kawałek jak szłam do kuzynki na kawę a resztę zabrał Leszek do Krakowa i bracia nie wierzą mu, że ja je upiekłam- ale jaja :)
ps. To jak Ty masz na imię Kochana, Karolina czy Kaja? Pogubiłam się już.
no i czekam na foto fryzury :)))
poki co odkrawam sobie palce w kuchni. i to przy krojeniu chleba. brrr
Dodaj komentarz