po prostu pięknie
No i jest cacunia :)
Spóźnił się. Byłam na niego wściekła, ale nie dał się sprowokować do kłótni :)
Za karę kazałam mu zrobić sobie samemu kawę i wziąść co chce z lodówki, bo kolacja dawno wystygła i zjadł ją kot.
Ale jak zaczął zapalać gaz... kiedy mamy czajnik elektryczny... To musiałam wstać :) Wchłonął talerz sernika i Fal Dunaju. Rozbroiło mnie to :)
W końcu spaliśmy tej nocy może 3 godziny.
Filip przyszedł do naszego łóżka, strasznie zadowolony, kiedy zobaczył Ktosia. Daliśmy mu prezenty. Wielgaśny Triceraptos transformers i Lego Bionicle- wymarzone, bo ze świecącym kaskiem! Zjedliśmy śniadanie, prysznic, zabawa na dywanie, a potem jazda na zakupy.
I o dziwo...Ktosiu zmienił chwilowo podejście do zakupów :) Prawie godzinę pozwolił mi ganiać po markecie. Pomagał wybrać spodnie dla Filipa, kiedy chciałam kupić mu ciapy wilkołaki to prawie padł na kolana.
Ze śmiechu się popłakałam....
Prawie kupił telewizor do sypialni. Wariat :) Ale przyznałam mu rację i kazał mi się po niego wracać.
Nosił za mną żonkile... żartował z Filipem, świetnie się bawiliśmy. Wychodząc z pełnym koszykiem zobaczyłam się w szybie-uśmiechnięta blondynka w czerwonym płaszczu, krótkiej spódnicy i butach na wysokim obcasie- w pierwszej chwili myślałam, że to nie ja, nawet się obejrzałam za siebie :)
On to zauważył i stwierdził, że wyglądam świetnie i się zastanawia po co ja noszę te wielgaśne buty i długaśne spódnice...(żeby było mi cieplej i wygodniej!!!!).
Za mało czasu mieliśmy! On musiał jeszcze odespać jazdę z Hamburga. Ja piekłam w tym czasie trzeci placek. Taki torcik z brzoskwiniami.
Potem była pyszna kolacja przy świecach i kino :)
Jak ja dawno nigdzie nie byłam!
Film super. Myślałam, że TYLKO MNIE KOCHAJ to jakaś beznadzieja... ale podkłady muzyczne... no i ta blondyneczka... miły relaks.
Ktosiu czule trzymał mnie za rękę a ja byłam cała w stresie czy Filip zjadł już kolację i czy śpi! Przez pierwsze pół godziny sprawdzałam czy wibracje w telefonie działają :) w razie czego :) Odruchy kury domowej skwitował Ktosiu. I obiecał, że następnym razem teatr jak lubię. No oczywiście, że lubię!
W drodze powrotnej stwierdziłam, że jestem nieprzytomnie szczęśliwa i czuję się jak w jakiejś bajce... Ciemna droga i tylko zielono podświetlone zegary auta, moje myśli i ON sprawdzający czy mam ciepłe dłonie.
-wyjdź za mnie Karolinko
-wyjdę
-serio?
-serio
-przysięgasz?
-przysięgam!
Wróciliśmy. Imprezka. 6 butelek na 4 osoby, fura żarcia... Swojskie wino było the best! A jeszcze taki likier lemonka-mango chyba :) Dużo śmiechu.
Rano bół głowy i smutek Ktosia... Siedział w kuchni pół godziny i palił papierosa za papierosem.
-złamię sobię rękę i nie pojadę
-to tylko 6 tygodni a nie pół roku
-teraz było 4 i myślałem że zwariuję bez Ciebie...
Poprosił, żebym kupiła mu ciapy, numer 44, ale nie jakieś pluszowe tylko zwykłe :)
Zostwił przybory do golenia, krew na ręczniku... bo się zaciął i koszulę...
Zabrał resztę tortu z brzoskwiniami, kilka książek i moje serce...
Na dzień kobiet dostałam perfumy :)Ładne :)
Dodaj komentarz