oł jeeee... happpy mum
Piję Witosha, nie wyrabiam się... dziś pół dnia spędziłam w kuchni i nie dokończyłam tortu czekoladowego na specjalne zamówienie Filipa... a jutro- zrobię se włosy na odcień czerwonego ;) Ktosiu nie bedzie chyba zachwycony, ale szampon się szybko zmyje ;)
a tu ja w lesie na spacerku- w końcu rozpakowałam ponczo czekające na jakieś promyki słońca :)
Nie ostre bo z komórki mojej dziadoskiej (Wu masz to jeszcze?) i Filip chyba troszkę ruszył... a w ogóle to wyskomlałam od małża średniej klasy aparat cyfrowy... tzn mam koczować na jakąś okazję a on pokryje koszty :D Bo nasz Olympus zdechł prawie... 3 zdjęcia i po akumulatorach- podejżewamy jakieś zwarcie po upadku :]
Dodaj komentarz