o niejadku
Jak w zegarku budzą się zgodnie o piątej. Najpierw Jakub, a jak zapalę lampkę to słyszę jak Filip na bosaka idzie do łazienki, a potem : mamusiu zrobisz mi śniadanko?
Obydwaj nakarmieni, a ja spokojnie piję kawę przed kompem, zastanawiam się jak zorganiozwać sobie ten dzień, może wybrałabym się w końcu do krawcowej- mam spodnie Filipowe do zwężenia, szczypiorek mój... trudno na niego dostać coś odpowiedniego. Choć teraz minimalnie przytył, chyba dlatego, że lekarka na pogotowiu nastraszyła go, że jak nadal będzie tak często chorował to dostanie zastrzyki, więc musi dużo jeść, żeby się bronić przed bakteriami. No ja jeszcze szantaż dołożyłam, kazałam mu sobie wybrać w sklepie dobrych cukierków- Mister Ron- ulubione jak jego ojca- i jak jest ladnie zjedzone to 1 cukierek, jak przyniesie pusty talerz to 2 cukierki, a jak jestem niezadowolona to zero :) Na razie szantaż działa. Tylko, żebym ja nadal była konsekwentna.
Nie ma to jak niejadek, skacze się przy nim, robi cuda, a ten łzy w oczach i koniec jedzenia...Jakub odwrotnie- piję kawę przy komputerze bo tak już by na mnie wisiał, wyciągałby rączki i krzyczał na mnie. Śniadanie to dopiero jem jak go uśpię... Bo spróbować musi wszystkiego. Ostatnio wcinał z nami makaron, nie ma czym pogryźć, ale dawałam mu małe kawałki, memlał to w buźce i krzyczał o kolejną porcję. Cieszę się, bo przy dwóch niejadkach to bym zwariowała chyba a tak to jest nadzieja, że Filip z zazdrości zacznie jakoś normalniej jeść ;)
Dodaj komentarz