nie ma to jak OLEWKA
Tak się zastanawiam...
Jaka jest u WAS tradycja odnośnie wesel a głównie zaproszeń przez narzeczonych?
U nas jest tak, że młodzi przez 2-3 miesiące przed ślubem objeżdżają rodzinę i znajomych ... i proszą... No tak jak w tym potocznym żarcie- co tak stoisz, przyszedłeś na wesele prosić????
Zazwyczaj jest to krótka wizyta na ciasteczko i herbatkę- zapowiedziana wcześniej telefonicznie.
Dlaczego pytam????
4 lipca wychodzi za mąż pierwsza siostrzenica Ktosia.
I wyobrażcie sobie- mąż do mnie dzwoni, że ojciec tejże młodej dał mu w pracy zaproszenie...
Ja jestem oburzona.
I nie wiem czy to ze mną coś nie tak czy kurwa z nimi?
No bo ja pierdolę... Monika co tydzień do mnie pisze kiedy w góry przyjedziemy... Pewnie chciała wykorzystać moment i nie musieć jechać.... Ja oczywiście serdecznie zapraszam do nas na weekend :) Ona oczywiście wtedy jakiś miesiąc się nie odzywa, żeby przyschło...
Ale jestem wściekła.
I myślę, że w końcu jakaś zadyma rodzinna z tego wyjdzie...
My mimo, że Jakub mały był- pojechaliśmy i osobiście wszystkich prosiliśmy, do każdego na kawkę, po 3 godziny odsiedzieliśmy... I nie powiem- z przyjemnością bo ja ich po prostu lubię.
A Monika... Nie jest w ciąży, nie mają dzieci, pracuja obydwoje ale weekendy mają wolne... Obydwoje prawo jazdy, dwa auta na stanie... Odwiedzić wujka??? Zachować się jak przystało??? E tam... Bo szkoda czasu i pieniędzy na paliwo??? No ja nie wiem...
Moniki ojciec jak jechali do nas to zażyczył sobie pokoju w hotelu na cały weekend bo u nas by połowił ryby ( są jakieś stawy i jeziorka). Była zadyma bo go zaprosiliśmy na nocleg do moich dziadków... Obraza, Gośka (matka Moniki, żona Józka) miała nam ciasta piec na przyjęcie i nie upiekła, teściowa dzwoniła do mnie, żebyśmy Józka przeprosili bo chyba nie przyjadą... Oczywiście jej odpowiedziałam, że niech mnie w dupę pocałują, że ja mam inne sprawy na głowie niż ich fochy... Przecież jak zapraszaliśmy to uprzedzaliśmy, że to małe przyjęcie bez szaleństw. A jak chcą hotel to niech sami rezerwuja i sami płacą...
Dziady, wieśniaki... Tylko mi tyle do głowy przychodzi.
Od naszego ślubu minie niedługo rok... Nikt przez ten czas do nas nie zajechał... I coś się zapowiada, że to w następnych latach się nie zmieni. A ja jednostronnie nie mam zamiaru utrzymywać kontaktów. Ewentualnie z teściami- bo im mogę wybaczyć. Starsi są.
A znam też takie imprezy gdzie tylko są dziadkowie i chrzestni dziecka.
Ale też są imprezy na 50 i więcej osób z orkiestrą- co wydaje mi się śmieszne.
Oczywiście też zaprasza się osobiście. Uprzedzając telefonicznie, że będzie miała miejsce taka impreza i że się oczekuje obecności ;)
No kulturka musi być. ;)
Ja mam za rok Komunię Filipa- będzie podobnie.
Jak znajdę wolną salę w restauracji to będzie tak 20-30 osób, a jak nie znajdę sali to ograniczę się do 12 :)
PS A jak u Was ze chrzcinami? U nas (po mojej stronie) na chrzciny się zaprasza naprawdę garstkę osób najbliższych. U B. wszyscy się zapraszają, czego ja sobie nie wyobrażam. Nie lubię wielkich imprez.
No, tak jest u nas...
Tylko ja jeszcze na góralskim weselu na 200 osób nie byłam i tak szczerze to mam ochotę iść i się dobrze bawić... tylko mi żal, że ja się starałam, jechałam, stałam w tych pieprzonych korkach na zakopiance a inni myślą jedynie o swojej wygodzie.
U mnie byla tez podobna sytuacja jak u ciebie. 5 lat temu brat Tomka sie zenil. Ja powiedzialam ze zaproszenia wrecza sie osobiscie, ze trzeba przyjechac i zaprosic- tak zrobili. Ale do dzisiaj wysluchuje jaka to ze mnie ksiezniczka :/
a jak was taki zwyczaj... to tez pewnie by mnie trafialo.
no i wiem, ze moje kolezanki tez wysylaly zaproszenia na slub, bez osobistych odwiedzin. ale o zwyczaju osobistego jezdzenia i zapraszania slyszalam.
Dodaj komentarz