nie czuję jakoś świąt przez tą niepewność...
W niedzielę zasłabłam- nerwy plus ogólne przemęczenie... Ktosiu się wystraszył. Zamówił obiad w restauracji, załatwił kilka spraw... Otulił kocykiem i pytał czy nie trzeba lekarza... ale przecież to tylko przemęczenie.
Kupiłam wczoraj w aptece pluszzz aktive. Ale wiem, że najbardziej to by mi się przydał tydzień wakacji.
A dziś umyłam już podłogi, trochę ogarnęłam tu i tam... Czekam na Martina, ma wpaść przelotem... może go wykorzystam i wyrzuci mi śmieci... Przed drugą ma przyjść niania... Ja na zakupy, potem logopeda na drugim końcu miasta. I może na 17tą zwleczemy się do domu.
Zaraz zagniotę ciasto na pierniczki... Wieczorkiem będę z chłopcami piekła i lukrowała :) Podobnież w woreczku foliowym z cząstką jabłka skruszeją do świąt...
P.s. Nie sprzątamy jakos tak inaczej ;) Nie piekę i nie gotuję jakoś inaczej... Bo po prostu nie wiemy co nam los przyniesie... Czy pojedziemy w Góry??? Nie wiem... Ja nawet prezentów jeszcze nie kupiłam a chyba najwyższy czas???
Jutro tez se nianię wezmę i pojutrze może też... Przecie trzeba jakiegoś fryzjera zaliczyć...
Dodaj komentarz