marzenia o 4 kątach...
Ktosiu czyta Filipowi bajki na dobranoc... a ja czekam aż pstrągi się rozmrożą :) Chociaż Ktosiu zaprosił mnie na kolację przy świecach w jakiejś miłej knajpce... to zrezygnowałam. Nie ma we mnie chęci na jakieś romantyczne uniesienia.
Byliśmy zobaczyć z zewnątrz mieszkanie na które tak liczymy. Oczywiście ma dużo zalet, ale wady też... Z jednej strony z okien widać stary park a z drugiej garaże i łąki... Próbuję myśleć o tym pozytywnie, więc cieszę się z tego pola- łąki, bo dróżką będę mogła chodzić na spacer z dzieckiem. Młody spokojnie na rowerze mógłby tam jeździć, a ja na kocyku z bobasem... grające świerszcze... mogłoby być miło. Dwie ulice dalej jest świetny plac zabaw... Dwie ulice dalej mieszkają rodzice, dwie ulice dalej jest przedszkole, ech... przychodnię zdrowia widać z okna będzie :)
Namawiam Ktosia, żeby wziął sobie wolne i gadał z tymi ludźmi. Ja się boję, że za bardzo mi zależy... Ech... Oby do środy :) Oby nasze było na wierzchu... Bo ja to już marzę o biało- czerwonej szachownicy na podłodze w łazience... hehe pewnie mi przejdzie taki pomysł :)
Dodaj komentarz