jedziemy w góry
Płakałam pół nocy z przerwami, mąż stwierdził, że coś z tym musimy zrobić... Hmm...
Ale wzeszło śłonce i PIERDOLĘ TE GÓWNO co się plącze wokół nas. Jestem SZCZĘŚLIWA! A jak komuś się nie podoba to spierdalać...
I jedziemy w góry, bo co innego może mi poprawić nastrój?
Teściowa nakupiła mi serów- oscypki, mam nadzieję bryndzę, i te makaroniki... Oni nie jedzą tego za bardzo, wiem, że to specjalnie dla mnie...
A w ciągu najbliższego miesiąca mamy zamiar kupić samochód... Tzn przed świętami chciałabym go już mieć, ale mogę poczekać trochę dłużej, w końcu w tego grata tyle wpakowaliśmy, że MASAKRA! Zakochałam się w fordzie ghia z Krakowa ale 2,5 litra silnik, Ktosiu mówi, że woli taki do 2 litrów... znajdę, tylko tez się zakochać chcę ;)- drugie moje zakochanie to xara citroena, ale aż z Wrocławia więc z przyczyn technicznych sobie tylko wzdychnęłam i tyle... ech...
Będzie dobrze :)
P.s. Na lato odgradzamy się od babci kratami... Od jej strony bedzie kratka z jakimś gęstym wzorem- kute liście czy coś, duża donica z jakimś kwiatkiem pnącym- kupiłam juz nasiona :) i w dupie z taką rodziną...
Dodaj komentarz