jakiś smuteczek się przyplątał z poniedziałku...
Nudziłam się wczoraj do 22ej, a rano z łóżka nie mogłam się zwlec. Na dodatek teściowa po Filipa przyjechała... Przed ósmą! Kiedy my dopiero zaczynamy się zbierać. No to sobie poczekała 10 min na przedpokoju.
Przytuliłabym się jeszcze do podusi, ale ma wpaść na kawę kuzynka.
Wypyta się wszystkiego i poleci na plotki do babci. Standartowo. Sama od siebie nic konkretnego nie powie, a wywiad przeprowadzić musi. A ja znów nie potrafię "sprytnie milczeć"... Gadać o niczym.
Obiad już przyszykowałam, bo wizyta nigdy nie bywa półgodzinna... a do oporu, czyli pójścia po dzieciaki do przedszkola :(
Chyba mnie jakaś apatia złapała... Nawet głośna muzyka mnie z otrętwienia nie obudziła.
Dodaj komentarz