i już sierpień
Ech.. Szkoda mi tego kwiatka, ale za rok posadzę go w dużej donicy z dobrym drenażem i może dosypię hydrożelu... Moja babcia mogłaby zostać z kwiatami ale boi i brzydzi się kotów... A normalne że bardziej zależy mi na żywym stworzeniu- na mojej zołzelli....
Kuzynka- wiedziałam, że kota mi nie skrzywdzi- tak jak ją prosiłam siedziała z nią- zrobiła sobie kawkę, włączyła tv i trochę do kici pogadała... Kotom to potrzebne.
A nie chciałam dwóch osób angażować- to mi wyszło. Szlag.
Niestety- kwiatek ulubiony nie przeżył.. Talerzyki kupię. Nie chcę dochodzić jak zginęły i kto się ku temu przysłużył ;)
Była dziś u mnie Anka. Fajnie mi się z tą kobietą gada... Jesteśmy umówione na środe...
Kupiłam cały zestaw akryli do paznokci. Będziemy ćwiczyć. Może nam coś fajnego wyjdzie... Ja na razie jestem zbyt niecierpliwa... Piłuję ten akryl jak jeszcez nie zastygnie i robią się kluchy :(
Ale kwiatuszki i inne zdobienia- calkiem mi już wychodzą...
Ktosiu jechał dziś do pracy w burzę... Wyjechał z domu i za 10 min zaczęło się piekło....
Dzwonił potem, że mało co się nie zesrał ze strachu i że jechał 20 km na godzinę i szukał miejsca coby mógł się skryć... A że mieszkamy w Puszczy to dopiero cpn go uratował...
Jakub fajnie gada- już coraz więcej słów używa- szkoda, że najczęściej - TO MOJE, NIE CHCĘ i GUMA!
A za dwa tyg znów jadę w góry :)
Tylko teraz trochę zmian wprowadzę...
Ostatnio chyba za bardzo pokazałam, że daję sobie ze wszystkim radę...
Bawiłam dzieci- cudze i swoje- robiłam zakupy ( za moją kasę- od marchewki i ziemniaków po makaron i kawę, majonez i wsio inne), gotowałam, prałam, sprzątałam, podawałam- śniadania, obiady i kolacje... Wydalam w chuj pieniędzy i szczerze- robiłam więcej niż w domu... Kilka razy więcej...
Rozczarowała mnie teściowa...
Ja myślałam, że góralki to takie gospodarne, zaradne baby...
A moja teściowa to ani do dzieci pilnowania, ani do gotowania, ani do sprzątania... zakupów też nie robi...
Mleko woli wylać kurom i psu niż zebrać śmietanę, zrobić ser czy masło...
Mają pole ale ziemniaki kupowałam na kilogramy i codzienne maratony do sklepu... po marchewkę, pomidora i ogórka, po rosołki do zupy, po mąkę, cukier, kakao, itp....
Wyżywiałam tym sposobem teściów, siostrę męża z trójką dzieci i w weekend jeszcze brata kawalera co nawet złotówki się do budżetu domowego nie dorzuca a zarabia tyle co mój mąż.
I nawet do mnie nie docierało co robię- tylko mnie kurwica trafiła jak rano wstałam- Leszek poszedł napalić w piecu żeby była ciepła woda, a ja o siódmej rano przytargałam 4 bochenki chleba- bułeczki dla dzieci i teściów, drożdżówki do kawy, wędlinę, sery, masło, kawę, kiełbasę na grilla i słodycze dla dzieci.... I zjadłam śniadanie z dziećmi i Ktosiem, a jak zbieraliśmy się do Szczawnicy to teściowa stwierdziła, że wszyscy wstali to żebym śniadanie zrobiła- no to im zrobiłam bo my jedliśmy- za chwilę teściowa wpada, że nie ma cukru i do Anki co ma 2 miesięczne niemowle przy cycku i dopiero wstała, żeby szła do sklepu, a Anka- to Karolina była w sklepie i nie kupiła?????
I szlag mnie trafił.... Bo do jasnej cholery- oni do mnie w goście przyjechali czy ja do nich???
Moje koleżanki jak od teściów wracają to wypoczęte, uśmiechnięte, w portfelu po kilka setek dla wnuków, w bagażniku a to mięsko a to swojska kiełbaska- prowiant na najbliższy tydzień... A ja naiwniara harowałam cały tydzień i latałam do sklepu jak na usranie.
Za dwa tyg jedziemy i mam zamiar całkiem z innej strony się pokazać... Zobaczymy jak to wyjdzie bo ja też za miękkie serce mam.
Ale gębę też dużą mam, więc jak mi ciśnienie podniesie teściowa to jej zaraz pokażę co i jak... i zadyma będzie i wrócę do domu choćby na pieszo...
Dodaj komentarz