festyn
Moim zdaniem festyn rodzinny w środku tygodnia w godzinach pracy przeciętnego Polaka nie ma najmniejszego sensu. No i brakowało Ktosia. Trudno było mi ogarnąć dwójkę dzieci, wózek, torebkę, aparat i dzwoniący telefon... Dobrze że przez pierwszą godzinę była z nami babcia.
Filip na początku śpiewał piosenki, był jakiś taniec, a po przerwie w repertuarze był pokaz mody ;) A przy moim synu dwie laski :)
a to zdjęcie podoba mi się najbardziej :)
A w ogóle coś pokręciłam w aparacie i zdjęcia mocno średnie mi wyszły :(
Po występach przyszedł czas na zabawę... Były zjeżdżalnie, wata cukrowa i loteria. 4 losy- książka, dwa wazoniki i szklana doniczka :)
A potem były pokazy Policji, psy, opowieści a do aut można było wejść, dzieciaki klaksonami trąbiły, policjanci nie drgnęli nawet :)
Za chwilę miała przyjechać straż pożarna, ale Filipa wziął ojciec, po moich chamskich niedzielnych sms'ach do niego(obiecał, że przyjedzie i nie przyjechał), a my z Jakubem poszliśmy do rodziców odpocząć... Mały był śpiący, ale szalał z dziadkiem.. Padł mi jak wchodziłam po schodach do domu... Po piątej było... Taki zmęczony, że obudził się na kaszkę i znów śpi... Po dwudziestu minutach rozbudzania skapitulowałam, tym bardziej, że ja też zmęczona bardzo.
Kuba - cukiereczek...
Dodaj komentarz