dzieci
1. Wczoraj spędziłam miły dzień z chłopcami. Niby choroba daje nam się we znaki, ale całkiem całkiem byłam z nimi, żadne sprzątanie, żadne gotowanie...luz. Wiecie... to jeszcze bardziej męczące niż stanie przy garach. O 19:30 leżałam już w łóżku.
2. Jakub od wczorajszego wieczora stracił apetyt. Potrafił zjeść 250 zupy czy kaszki, ale tak średnio to dostawał po 150-180 ml, od wczoraj zjada po 20-30 ml co 3 godziny! I jest płacz, usypiam go z nadzieją, że jak się wyśpi to ładnie zje, i tak w kółko, a że śpi po 15-20 minut to ja dziś wylałam całą puszkę mleka :( Bo przecież nie można tego przetrzymywać... Teraz zjadł około 50 ml zmiksowanej marchewki z misiowym ogródkiem. Tak więc trudno mi się nawet po dupie podrapać.
3. Poszłam dziś po Filipa do szkoły bo Pani dała mi karteczkę przypominającą o zapłacie za basen, rytmikę, taniec, teatr, itp... I jak mnie Filip zobaczył w drzwiach- a mieli religię to łzy w oczach, płacz, że on jeszcze do mnie nie może... że musi jeszcze rysować kredkami w katechiźmie... I jak wracaliśmy on mi opowiadał niestworzone historie, a ja myślałam o tym, jak bardzo jesteśmy ze sobą zżyci, jak ja jestem ważna dla niego i on ważny dla mnie, i to nie jest taka normalna relacja matka- dziecko, to jest coś więcej. Sama nie potrafię tego opisać. On wpada w histerię jak traci mnie z oczu, ja mam to samo gdy moja matka spóźnia się z nim ze szkoły... Grają tu minuty, sekundy... i ulga gdy widzę ich przez okno... Przez to czuję się trochę niesprawiedliwa dla Jakuba, chociaż naturalne jest to, że kocham go tak samo i tak samo oddałabym za niego życie...
Dodaj komentarz