ciężarówkowe marudzenie
Przyzwyczaiłam się do obecności Filipa i teraz nie mogę sobie znaleźć miejsca :( Zajmuję się pierdołami, bo mi się nie chce pomyć naczyń. Wczoraj zasiałam bazylię... dzisiaj chyba zasieję maciejkę, groszek pachnący i fasolę ozdobną... Ciekawe czy coś mi z tego wyjdzie. Skrzydłokwiaty dopadła jakaś dziwna choroba, więc chyba też przejdę się do ogrodniczego po jakiś preparat. Chyba, bo jest szaro, buro i nijako...
P.S. Maleństwo szaleje... Daje czadu po prostu. Dzisiaj obudziła mnie jego gimnastyka. Raz, dwa, trzy, raz, dwa trzy...chyba przysiady robiło lub cuś innego, bo wypychał mi dwa boki na raz, może jakieś przeciąganie, teraz puka mnie delikatnie nóżką(?!)... a rodzicielce pęka skóra na brzuchu mimo cudownych balsamików :(
Zrobiłam kolejną porcję zakupów: ręczniki kąpielowe z kapturkiem, kolejne prześcieradełka, wkładki laktacyjne, pieluchy tetrowe i flanelowe... A jeszcze tyle tego jest :( I na prawdę nie wiem jak moja babcia wyobraża sobie, że przecież można kupić wszystko jak byłabym w szpitalu. Ja sobie nie wyobrażam bo od dwóch miesięcy intensywnie kompletuję wyprawkę i końca nie widać... Teraz muszę się na przewijak zdecydować...
Dodaj komentarz