:)
Z rana przygotowałam na obiad brukselkę po diabelsku, nie mogłam się oderwać od niej. Ale chłopaki mnie poganiali do Radomia na zakupki... niby po ciążowe ubrania, bo mi brzuszek wystaje spod bluzek... Ale było oczywiście śmieciowe jedzenie, potem zastanawiałam się nad robotem wieloczynnościowym, ale podobał mi się za 700 a postawiłam sobie maximum 350 :( Ale może po kolejnej wypłacie...
Zajechaliśmy też do superowego sklepu z wózkami. O ja! Wózek mam już wybrany! No może zastanawiam się nad jeszcze jednym, takim przybajerowanym z licznikiem nawet ;) Ale ten pierwszy zobaczyłam i stwierdziłam, że to wózek mojego synka :) Jakby nie zdrowy rozsądek to już bym za niego zapłaciła :) Ale do lutego- marca jeszcze wytrzymam :)
Dodaj komentarz