angina trwa ale plany mamy fajowe
Ciężkie chwile za nami... Gorączka koło 40 stopni non stop. Lekarka przepisała małemu zwiększoną dawkę ibupromu. Pencylina czekała w zaszczykach, ale na dzień dzisiejszy mogę napisać- opanowaliśmy sytuację.
Ropa jeszcze nie złazi z migdałków, ale dziecko zaczyna się uśmiechać, próbuje coś zjeść, dokucza czasem, a teraz nawet w miarę chętnie łyka ten antybiotyk. Co nas rozczula do łez. Bo trzy dni się męczyliśmy i na siłę mu wciskaliśmy tą zawiesinę, on pluł, dławił się... Po takiej akcji byłam wykończona jak bym tak pobiegła do nas nad staw i spowrotem- 6 km ;)
Mąż wziął sobie urlop na piątek, żeby mi pomóc. W szoku byłam, nawet odmówiłam bo wiem, że gorsza nerwówka będzie, ale dobrze, że się uparł... Mogłam odespać cały ten koszmarny tydzień...
I leczymy Jakuba intensywnie, pilnujemy godzin leków, bo mi odbiło i chcę jechać do Tatralandii. No ja wiem- od nas ponad 500 km :) Ale za tydzień mamy Chrzciny Wiktorii więc będzie to tylko jakieś 150 km :) Trochę się stresuję moimi obfitymi kształtami, ale co tam- nie jestem nastolatką a mamą :) No zobaczymy jak to wyjdzie. Ale przez te kryzys nie pojechaliśmy nad morze to chociaż taki jeden szalony dzień w pięknym miejscu...
Mam nadzieję, że Jakub i Filip aż otworzą gębusie z zachwytu :)
Mąż na grzybach z moim ojcem :) Jutro mamy pierwszą rocznicę ślubu.
idę piec torcik w kształcie serca :) A co mi tam- może wyjdzie :)
Dodaj komentarz