5 dzień zaczęliśmy
Nawał pokarmiu, obolałe piersi, do tego przewiało mnie i sparaliżowana jestem od łopatek po uszy. Boli... Ale na razie jeszcze nie tracę nadziei na karmienie piersią. Chociaż 5 min dziennie to jakaś kpina... Resztę ściągam do butelki... parzenie, gotowanie... Padam na ryjek. A cycki jak kamienie i trzeba masować, wyciskać pokarm- laktator nie bardzo sobie radzi...
A ogólnie Ktosiu przerażony nawałem obowiązków, ale jego radości po akcji typu PIERWSZA KĄPIEL W DOMU nigdy nie zapomnę :)
Na Kubulencję nie możemy się napatrzeć. I cała rodzina szaleje na jego punkcie... Ma taką ciemną karnację, śliczne oczka, minki genialne robi... W dzień śpi po 4 godziny nawet a w nocy budzi zdechnietą matkę co dwie... tak chyba dla zaprawy :)
Filip zachwycony. Grzeczny się taki zrobił. Próbuje mi pomagać, pilnuje małego gdy muszę wyjść do kuchni np, i wciąż się pyta... "kiedy mamusiu Kubuś urośnie?"...
Wczoraj z Ktosiem debatowaliśmy co do imienia. Ja stałam murem przy Borysie. No kurde- widzę go jak ma roczek- czarną czuprynę i psoci, Ktosiu poparty przez rodzinę chciał Igora... Filip się nawet na Igora zgodził... ale cóż z rego jak on Kubusiem jest już prawie 9 miesięcy?! No i chyba tak zostanie :)
Dodaj komentarz